Rzutem na taśmę inicjuję niniejszym oficjalnie ostatkową imprezę u qpopa. Zajawka zawartości powyżej, jako że karnawał, impreza i te klimaty, tym razem nieco więcej na spotifajowej playliście propozycji klubowych różnego autoramentu, nie tylko z ostatniego roku, ale też kilka starszych. Z kolei na jutubowej liście #carnival2020 zebrane zostały teledyski do niektórych utworów (z których zmontowane zostało promo powyżej), choć tam niekoniecznie pojawiają się w tych samych wersjach/remiksach.
Mardigrasowe zestawienie pojawia się last minute, bo puchną mi te listy wszelakie ostatnio niemiłosiernie, a ich porządkowanie okazuje się bardziej czasochłonne, niżby się można spodziewać. Efekty są jednak zadowalające, już teraz zapraszam do odwiedzenia zestawień różnego rodzaju, tak na Spotify, jak i na Youtube. Na każdym po kilkaset utworów na listach chronologicznych i tematycznych, oto przykładowe:
Gdybym był Janiną, zacząłbym zapewne na nieco dramatyczną nutę: halo, policja, proszę natychmiast przyjechać na mojego bloga, najlepiej ze wsparciem Grupy Specjalnej ds. Zjawisk Niewyjaśnionych i Paranormalnych (aka Archiwum X): kiedy wczoraj przewracałem się na kanapie z lewego boku na prawy, bo dałbym sobie miesiąc z życia zabrać, że przeczuwam po prawej stronie ostatni zbłąkany, bezcenny kawałek czekolady z bakaliami, więc jak się tak zwabiony obietnicą strzału melatoniny turlałem ostrożnie, niemal niepostrzeżenie, by nie przeciąć zbyt gwałtownymi ruchami galaretowatego od 36 stopni upału powietrza, to w tym obracaniu zaginął mi cały lipiec, a im dłużej nad tym myślę, to brakuje mi też czerwca i paru wcześniejszych miesięcy, ba! może być tak, że nawet i lat, że już sam nie wiem, czy wciąż jeszcze zbliżam się do pięćdziesiątki, a jeśli jednak tak, to do której, więc na wszelki wypadek poproszę też ambulans, bo Michał wraca dopiero we wtorek, a do tego czasu bez natychmiastowego wyjaśnienia sprawy ucieknie mi z metryki oraz z kłirpopa co najmniej następne półrocze.
Tygodnie mijają, a ja niczyja – chciałoby się rzec w imieniu witryny qpop.blog… ale nie lękajcie: już za chwileczkę, już za momencik queerpop w nowej odsłonie ruszy na dobre (w tym tempie zapewne za kwartał, ale będziemy relacjonować na bieżąco). Póki co, jak zwykle, do redakcyjnych prac zagrzewa (lub w tych warunkach raczej: mimo skwaru wybudza) porcja porządnej muzy, która niby się nie starzeje, ale już zebrana do playlisty Lipiec 2018 jako zestawienie powoli się dezaktualizuje.
Lepiej więc zaprezentować ją 5 sierpnia, niż wcale.
Jak zwykle najbardziej podoba się to, co jakby znajome, więc na energetyczny początek uderzamy jednym z ostatnich klipów Sofi Tukker, który w męskich recytacjach kojarzy się m.in. nieco z tym, a w sekcji gitarowej z wieloma innymi rzeczami.
Kawałek ORKID wpadł w ucho już pod koniec czerwca, i przez długi czas nie chciał z niego wyskoczyć, nie tylko dzięki pozytywnym asocjacjom z niegdysiejszą ulubienicą, Florrie (po której akurat słuch od jakiegoś czasu zaginął na dobre).
Bardzo lubię Charlotte Gainsbourg na ekranie, ale i w muzyce nieźle sobie poczyna, i to w przyjemnym stylu french electro: na najnowszy singiel wybrała kawałek oparty na dwuwierszu Sylvii Plath, z klimatycznym klipem, który sama sobie wyreżyserowała.
Na playliście nie mogło rzecz jasna zabraknąć najnowszych produkcji Jake’a Shearsa, Perfume Genius, Years&Years (nie to, co myślicie) czy Sama Smitha.
To ostatnie bardziej z obowiązku, a jeśli już upodobania, to raczej do oryginału. Tak, to już ten moment, kiedy kolejne pokolenia nagrywają „składanki ku czci” z kompozycjami Eltona Johna i Berniego Taupina. Mało kto przy tym eksperymentuje, wychyla się poza konwencję, klimat i aranż klasyków, osobiście od tegorocznego hołdu wolę ten sprzed 20 lat – tak prehistoryczny, że nie uświadczysz w internetach, podobnie jak The Avengers (nie to, co myślicie, tych z 1998).
Tytułowy kawałek Micheala Blume, RU Mad (That I’m Gay) dołączył do playlisty w tanecznym remiksie z udziałem Shea Couleé and Peppermint, na tyle różnorodnym, że skojarzenia skaczą z prawa na lewo (czy też słyszycie echa Wham?). Oryginalnej wersji piosenki posłuchać można tutaj.
Nie zabrakło też nowych, wielce nastrojowych odkryć kłirowo-muzyczno-wizualnych:
Na liście znajdziecie jeszcze kilka innych kawałków, zestawionych wg qpopowego gustu (w tym zacny remiks Jamali). Całość dostępna jest na blogowym koncie Spotify, gdzie od kilku dni rodzi się kolejna kompilacja – zapobiegliwie nazwana Sierpień 2018. Może nie trzeba jej będzie przemianowywać na Nowy Rok 2019.
Do którego – mam nadzieję – i bez tego z nami wytrwacie.
Komu mało na dobry restart, zawsze może jeszcze zasubskrybować kanał qpop.blog na jutubie, gdzie regularnie dodajemy różne różności.
Jake’owi Shearsowi, frontmanowi Scissor Sisters, nigdy nie można było odmówić skłonności do publicznej dezynwoltury.
Uwielbia się obnosić ze swoim wygimnastykowanym ciałem, a promocja najnowszej płyty zespołu w dużej mierze opiera się na skandalu: a to wybór jędrnych pośladków na okładkę płyty i obsceniczne zdjęcia, jakie pojawiły się na stronie grupy po ogłoszeniu konkursu Wanna See Your Ass! (strona konkursu o dziwo została usunięta); a to zgrabnie spreparowane ‚newsy telewizyjne’ na temat kolejnych wybryków wokalisty, jak choćby lizanie się z Adamem Lambertem w obecności ‚zgorszonej’ Katy Perry.
Tematem na kolejny ‚skandalik’ stało się zdjęcie, uwieczniające prawe jądro Jake’a, które pokazało się niespodzianie publiczności podczas jednego z ostatnich koncertów (co skądinąd nie dziwi, przy tak skąpym stroju):
Jaja (dosłowne i przenośne) mają ciąg dalszy, kolejne firmowe doniesienia donoszą, jakoby jeden z muzyków Foo Fighters tak się poczuł tym widokiem zgorszony, że szykuje pozew sądowy.
Te i kolejne blogonewsy z placu boju z pruderią i zakłamaniem przynoszą jednak – jak dla nas – nieco odwrotny skutek od zamierzonego: z czasem tracą siłę rażenia, a coraz skuteczniej odwracają uwagę od muzyki. Ostatniej płyty nie dosłuchaliśmy nawet do końca.
Nie zmienia to faktu, że rośnie nam nowa generacja wykonawców, którzy – w przeciwieństwie do poprzednich – nie ma zupełnie problemów z coming outem, a potem całkiem jawnym życiem. Że dla nas akurat nieco zbyt jawnym? Każdemu według potrzeb: z takiego zdrowego dystansu wyrastają przecież rzeczy cudowne, jak choćby Jake upozowany przez magazyn Butt w pastiszowej sesji na Jasona, żywcem wyjętego z lat siedemdziesiątych:
Na spokojnie, nie wdając się w przepychanki między gigantkami: LaGugą i Xpertiną, powraca ikona gejowska w najbardziej plastikiczowatym wcieleniu, Kylie. Trzy lata od poprzedniego albumu, wkrótce zaprezentuje kolejny, o znamiennym tytule Aphrodite, przy którym paluszki umaczali m.in. Stewart Price, Jake Shears i Calvin Harris. Póki co w ciągu ostatniego tygodnia piosenka, do której teledysk dopiero jest nagrywany, zatoczyła w blogosferze pełne koło. Melodyjne All the Lovers ma w sobie potencjał nowego Slow, łączy w sobie najlepsze popowe tradycje, ubrane w nieprzesadnie nowoczesne dźwięki, toczy się spokojnie, narasta i wygasa łagodnie. Stosownie dobrze nastrajający kawałek na poranną drogę do pracy. I doskonały materiał wyjściowy do remiksów, o czym zapewne wkrótce się przekonamy…