HIT DNIA: Jessie Ware – Xmas Double Pack

25255bunset25255d4

Jeśli dziś środa, to powinniśmy pokazać jakiegoś rudzielca, ale przez te parę miesięcy absencji wyszliśmy chyba nieco z wprawy, bo nie możemy znaleźć żadnego w stosownej wersji bożonarodzeniowej – co innego brodacze, tych w bród, ale u nas też, więc się wyłamiemy…

Zamiast tego – kącik muzyczny. O Jessie Ware słyszeli pewnie wszyscy, przynajmniej od kiedy w nieodzownych od listopada podsumowaniach AD 2012 jej Devotion przoduje wśród albumowych debiutów. Może więc z niejakim opóźnieniem, ale przegapić Jessie coraz trudniej.

Nie brak i takich, którzy „Sade XXI wieku” znają aż za dobrze, a kawałki z płyty zdążyły im się już do znudzenia osłuchać. Miło więc, że cierpkogłosa wokalistka nie spoczęła na laurach, i jeszcze przed końcem roku przygotowała dwie kolejne, niespodziankowe produkcje. Najpierw do internetu trafił owoc współpracy z debiutującym duetem japońskich nastolatków, BenZel, któremu pięknie zaśpiewała cover piosenki r’n’b z roku 1994:

Oczywiście, Japończycy nie byliby sobą, gdyby oficjalne wideo nie było nieco irrelewantne.

Tuż przed świętami zaś wokalistka pojawiła się gościnnie w innej pracy zbiorowej, o zupełnie innym klimacie, na najnowszym singlu Katy B i Geeneusa, Aliyah:

Jak dla nas, Jessie sprawdza się w obu wydaniach i każde dźwięki potrafi pięknie uszlachetnia. Przy If you love me można się stosownie (niemal odświętnie) rozrzewnić, do dudniących basów Aliyah bardzo efektywnie się maszeruje przez miasto w poszukiwaniu prezentów, nawet w najgorszym śniegu.

Byle do wiosny, bo w marcu Jessie znów przyjeżdża śpiewać do Warszawy…

PLAYLIST: Xmas 2012

[Post archiwalny, zawierający odnośniki i podlinkowane elementy, z których część nie jest już dostępna w sieci.]

25255bunset25255d6

Zupełnie nie wiemy, jak to się dzieje. Zawsze kiedy kompletujemy playlistę, zaczyna się od jakichś 20-30 kawałków, które muszą-muszą-bezwzględnie na nią trafić, tak jak od tygodni zajeżdżane były we wszystkich możliwych urządzeniach mobilnych. Po długiej batalii wewnętrznej kończy się na 10-15, bo przecież one wszystkie żadną miarą nie pasują do siebie wzajemnie. Tym razem odpadli m.in. Hercules and Love Affair, Patrick Wolf, Ssion i Monarchy (bo w końcu ile można to samo).

Co zatem pozostało? Dziwnym zbiegiem okoliczności większość kawałków plasuje się stylistycznie w obszarach sentymentalnych brzmień złotych, kiczowato połyskliwych i rozczulająco prostych (z pozoru) syntezatorowych plumkań z lat osiemdziesiątych, tudzież tanecznych popisków równie złotych lat dziewięćdziesiątych.

Ale też przyznać trzeba, że w reaktywowaniu nostalgii za tamtymi dekadami współcześni twórcy są niezwykle kreatywni i skuteczni. Jako że nie wstawiamy tu całości (całość jest tu), szczególnej uwadzie polecamy drugą połowę listy, z gościnnym udziałem Kelis i Jessie Ware. A w charakterze bonusa (względnie zapoznania) – przezabawny klip duetu otwierającego naszą listę, Hi Fashion, których poczynania bardzo starannie śledzimy:

Oryginalna playlista dostępna jest w całości pod tym adresem.